sobota, 16 lutego 2013

Witam weekendowo :)
Dzisiaj znów wrócę do przeszłości i pokażę sukienkę, którą uszyłam już jakiś czas temu. Na pewno 7 albo i więcej lat temu.
Sukienka była mi potrzebna na jakąś okazję typu ślub+wesele, po nieudanych poszukiwaniach w sklepach musiałam na ostatnią chwilę jednak coś uszyć. Szyta była więc niestety na szybko. To, plus moje wrodzone roztrzepanie spowodowało niestety kilka błędów. 
Ale o tym poniżej ...


Korzystałam z wykroju z Burdy, jak znajdę z której oczywiście dodam tą informację.
Sukienka trochę wymiętolona i się nie układa jak powinna. Wygnieciona dlatego, że długo leżała w szafie gdzieś wciśnięta w ciemny kąt (a mi się nie chciało jej wyprasować), a nie układa się niestety na skutek mojego błędu.
Otóż szyjąc ją na szybko zapomniałam o zdekatyzowaniu podszewki. A to spowodowało, że po praniu trochę się skurczyła no i niestety, ciągnie sukienkę we wszystkie strony.
Gdybym chciała ją założyć ponownie musiałabym wypruć całą podszewkę, co mi się nie uśmiecha. Ale i tak sensu by to nie miało, bo trochę z niej już wyrosłam ;)
Sukienka ma ciekawy krój, żakardowe części przodu są przedłużone i spięte z tyłu w postaci paska.
Wygląda to tak:


Na tym zdjęciu widać niestety mój kolejny błąd - w tamtych czasach nie opanowałam jeszcze wszywania zamka krytego, robiłam to po swojemu. Niby działa, ale nie wygląda tak, jak powinno.
Dzisiejszy post można więc traktować trochę jak przestrogę, czego nie należy robić albo o czym nie należy zapominać podczas szycia ;)

Na koniec jeszcze zbliżenie dekoltu. Bardzo podoba mi się ten krój, jest efektowny ale kosztował mnie jednak sporo pracy, co nie jest wskazane gdy szyje się coś "na już".


Niestety, jak widać, po skurczeniu się podszewki sukienka nadaje się tylko do sprucia ...

Żeby nie było tak pesymistycznie postaram się, by następna notka dotyczyła czegoś bardziej udanego ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz