środa, 20 marca 2013

Nakupiłam gadżetów ...

Dzisiaj się pochwalę tylko zakupami ..
W końcu się zdecydowałam, kliknęłam i mam :)
Całe stado nowych stopek :)


Być może nie wszystkie wykorzystam, ale jak szaleć to szaleć :)
Zakupiłam łącznie 12 stopek, z czego 7 było w komplecie, w pudełeczku (które mi się przyda do przechowywania wszystkich stopek) a 5 luzem.


A oto cała lista:
W pudełeczku są:
Stopka do lamówki zaprasowanej (przyda się)
Stopka do lamówki niezaprasowanej (przyda się)
Stopka do zamków krytych metalowa (jak najbardziej)
Stopka do zamków krytych plastikowa (w sumie nie wiem po co, skoro jest metalowa)
Stopka do marszczenia (muszę ogarnąć o co w niej chodzi ;) )
Stopka do dzianin (jak wyżej)
I zwykła stopka (jakbym swoją podstawową zgubiła ;) )

Dodatkowo kliknęłam:
Stopkę do podszywania (od niej się wszystko zaczęło ;) )
Stopkę do ściegu krytego (właściwie nie jest niezbędna, ale już sobie wyobrażam jak łatwo będzie mi równo podszywać brzegi)
Stopkę do ściegu owerlokowego (podobno super się dzięki niej obrębia brzegi zygzakiem)
Stopkę teflonową (może coś kiedyś ze skóry uszyję)
I stopkę do ściegu satynowego (cokolwiek to znaczy, ale podobno cienkie materiały jak satyna się pod nią nie rolują)

Miałam jeszcze chrapkę na stopkę z rolkami (podobno przydatna przy szyciu grubych rzeczy) ale akurat u tego sprzedawcy nie było. Ale może i dobrze, w końcu i tak będę miała kupę zabawy.

A do tego, jakby mi było mało radości ... weszłam dziś do Biedronki a tam leży i uśmiecha się do nie zestaw:


Za całe 11,99 mam 32 metalowe szpulki + całkiem zgrabne pudełko :) nici pewnie są byle jakie chińskiej jakości, chociaż nigdy nic nie wiadomo i może nawet z nich będę korzystać :)
Więc jeśli któraś ma braki w szpulkach to marsz do Biedronki (żeby nie było, za reklamę mi nie płacą, ale szczerze mówiąc cena mile mnie zszokowała, zwykle takie zestawy widywałam w okolicach minimum 30 zł.)


No to teraz czas na zabawę :D
Na pewno zdam relację :)



wtorek, 19 marca 2013

Tadam!

No i stało się. Wymodelowałam sobie bluzkę.
Z baskinką, taką baardzo leciutko rozkloszowaną (a przynajmniej w założeniu taka ma być ;) )
A zainspirowałam się bluzeczką znalezioną na blogu Choco o taką.
Też chcę mieć zwiewną bluzeczkę w kwiatki z baskinką!
Wprawdzie moja ma mniejszy dekolt (jakby co się wytnie ;) ), krótszy przód niż tył i zdecydowanie mniej rozkloszowaną baskinkę, ale ukrywać nie będę, że to właśnie ta notka Choco mnie natchnęła :)
Ale do bluzki jeszcze daleko .. teraz trzeba będzie sprawdzić, czy zrobiłam dobrze szablon.
No i tak jakoś kurczę szkoda materiału ;) ale starych prześcieradeł na zmarnowanie obecnie brak ;)
Może zrobię próbę na starych zasłonach .. jeszcze się zastanowię :)


Wykrój tworzony był na wymiary:

Wzrost 170
Biust 88
Talia 70
Biodra+brzuch 96
Biust małe C
Luz 3cm na pół (czyli razem 6) wydaje się dużo, ale zrażona porażką z czerwoną spódniczką wolę być ostrożna.

Jeśli ktoś ma podobne wymiary mogę się podzielić wykrojem, ale chyba lepiej będzie go najpierw przetestować ;)
A motywacja do testowania będzie, bo wczoraj zakupiłam sobie całe stado różnych stopek do maszyny (w końcu!) a w nich ostatnio najbardziej przeze mnie pożądane stopki - do podszywania i do lamowania.
Chciałabym móc w końcu bez problemu uszyć coś ze zwiewnej, lekkiej tkaniny nie kląc podczas wykańczania.
Ale zanim zasiądę do szycia bluzki pewnie najpierw będę chciała pobawić się stopkami, żeby zobaczyć co potrafią i nabrać wprawy. Więc do wypróbowania wykroju pewnie jeszcze daleko ;)

Pozdrowienia
Mrau

niedziela, 17 marca 2013

A tym razem coś innego

W trakcie tworzenia tego bloga przypominam sobie o kolejnych moich archiwalnych uszytkach i po kolei je wygrzebuję .. do tej pory królowały u mnie sukienki, więc czas na coś innego.
Tym razem wygrzebałam komplet jeansowy, który zapomniany wisiał w ciemnym kącie szafy.
Często zdarzało się, że po uszyciu czegoś nie byłam do końca zadowolona i ... założyłam to raz, albo wcale.
Tak też było z tym kompletem.
Spodnie założyłam może 2 razy, żakietu nigdy. Spodnie były więc prane, przez co widać delikatną różnicę w kolorze ...
W sumie nic dziwnego, że nie chciałam tego nosić jako komplet - wygląda trochę jak strój roboczy pracownika statku ;) .. ale osobno czemu nie?
Tylko teraz w spodnie już nie wejdę (nawet na manekin ledwo je naciągnęłam) ale żakiet być może się jeszcze przyda.


Z tyłu właściwie nic ciekawego nie ma, ale skoro już dokumentować to z każdej strony ;)


Na przykładzie tego kompletu widać jakiego mam fioła na punkcie wzorów ... paski muszą się zgadzać i już!
Dobrze jest zwracać na to uwagę (w sklepach czasem łapię się za głowę widząc rozchodzące się wzory) ale u mnie dochodzi czasem do przesady i potrafię poświęcić mnóstwo czasu, by dopilnować, żeby wzory mi się nie rozjeżdżały ;)



No i jeszcze ostatnie ujęcie ...


Na dzisiaj to już wszystko. Muszę w końcu zamienić archiwalne eksponaty na coś nowego ;)

sobota, 16 marca 2013

Idzie mi powoli, ale krok po kroku ...


Oprócz tego, że uczę się teorii konstrukcji odzieży zgłębiam również tajniki komputerowego wspomagania projektowania ;) czyli oswajam program, który pomoże mi zastąpić tradycyjną metodę kreślenia na papierze dużo wygodniejszym klikaniem.
Jak już pisałam, do moich celów wybrałam program Solid Edge Draft. Jest to darmowa wersja programu, która umożliwia kreślenie w 2D, co całkowicie mi do moich celów wystarcza.
W związku z tym obecnie mniej czasu spędzam przy maszynie (takie usprawiedliwienie braku nowych uszytków ;) )

W jednej z poprzednich notek pokazałam efekt końcowy, czyli gotowy wykrój na spódnicę podstawową.
Efekt końcowy, czyli pozbawiony wszelkich linii pomocniczych.
Jako ciekawostkę chciałam pokazać jak wygląda siatka podstawowa na górną część ciała, która posłuży mi do wymodelowania szablonu.


Jak widać, trochę tych linii jest, co niewtajemniczonych może na pierwszy rzut oka przerazić ;) dodatkowo dodałam sobie siatkę 5x5cm, która pomoże mi posklejać równo części wykroju po wydrukowaniu na kartkach formatu A4.
Docelowo jednak większość z tych linii usunę i będzie lepiej widać co z czym i do czego ;)

Postaram się niedługo (w ramach wolnego czasu oczywiście) wymodelować coś na podstawie tej siatki.

Kolejna sukienka do kolekcji

Sukienki to chyba mój ulubiony temat szyciowy. A przynajmniej jeden z ulubionych.
Może dlatego, że ogólnie szyję dość rzadko, ze względu na natłok zajęć przeróżnych i lenistwo, ale gdy potrzebuję kreację na specjalne okazje to jednak łatwiej jest uszyć niż znaleźć coś w sklepach.
W przeciwieństwie do odzieży codziennej, którą zazwyczaj kupuję za grosze na wyprzedażach znajdując bez problemu coś na swój rozmiar, sukienki wieczorowo-okazyjne są zazwyczaj po pierwsze drogie a po drugie szyte na dziwne figury. Ja mimo, że nie należę do biuściastych często mam problem zmieścić górę w sukienkę. Albo mam balon na dole. A jak już mam przerabiać kupną sukienkę to wolę sobie uszyć od podstaw. I taka to motywacja zwykle skłania mnie do uszycia kolejnej kreacji na specjalną okazję.
Ta była szyta na szybko. Zostałam zaproszona na wesele przez kolegę na 3 dni przed (w zastępstwie ;) ).
W czwartek biegałam po sklepach licząc na jakiś łup wyprzedażowy. Po czwartkowej porażce zakupowej, w piątek po pracy zajrzałam do sklepu z tkaninami. Kupiłam kawałek koronki, która mnie zachwyciła, kawałek tafty w moim ulubionym kolorze, kawałek fiszbiny i zamek. W piątek ok 18 zasiadłam do szycia, w sobotę ok 12 musiałam być gotowa. To był chyba mój najbardziej ekspresowy uszytek.
Tempo niezłe, biorąc pod uwagę to, że musiałam jeszcze wymodelować odrobinę wykrój. Bo użyty przeze mnie wykrój z Burdy nie miał cięcia na przedniej części. Przeniosłam też zaszewki. Niby nic takiego, ale wymagało dodatkowych minut, których miałam wtedy mało.
Efekt - sukienka prosta, ale dzięki koronce ma to coś.


Właściwie miałam sporo szczęścia, że tą koronkę znalazłam. W tamtych czasach (czyli ok 6 lat temu) wybór w sklepach był dosyć mizerny, coś takiego trafiało się rzadko, a i niestety nie kosztowało mało. Mimo tego, że kupiłam tylko pół metra koronki i metr tafty całość wyniosła mnie ok 50zł. Jak na uszytą własnoręcznie sukienkę, w dodatku tak "małą" to całkiem sporo.  Ale ostatecznie byłam zadowolona.
Koronka ma wplecione połyskujące nici w kilku kolorach, wygląda to fajnie, bo nie świeci się nachalnie, ale delikatnie mieni. Zdjęcie niestety nie oddaje w 100% tego efektu.


Niestety, jak to u mnie zwykle bywa, nie jest uszyta idealnie. W tamtych czasach nie "ogarnęłam" jeszcze jak powinno się prawidłowo wszywać zamek kryty. Nie wiedziałam nawet o istnieniu takich cudów jak stopka do zamków krytych. Radziłam sobie więc jak mogłam.
Na szczęście efektowny brzeg koronki odwraca uwagę od zamka ;)


Dzięki wszytym w szwy zaszewek fiszbinom sukienka trzymała się tam, gdzie powinna, więc bawiłam się nieźle, nie musząc co chwilę niczego poprawiać ;) Nie wiem, czy zrobiłam to dobrze, ale swoją rolę spełniło więc nie zaprzątałam sobie tym głowy.
Na Loli sukienka może nie układa się idealnie, bo właściwie ledwo dopięłam ją na górze i trochę ciągnie (jestem zaskoczona, że jeszcze 6 lat temu byłam takim szczypiorem ;) ), poza tym nie wyprasowałam jej przed zdjęciem. Założyłam ją tylko raz, więc od tej pory wisi w szafie ...


Hmm .. znów pokazałam zabytek ... niestety ostatnio jestem dosyć zajęta i jakoś nie mam weny .. ale postaram się niedługo pokazać coś nowego ...